STYL ŻYCIA

Zanim ruszymy w drogę - trening czyni mistrza!

Tekst i zdjęcia: Aleksandra Dzik

7 września 2016

Cel jest jasno wyznaczony, a ekipa zwarta i gotowa. Za co się zabrać w następnej kolejności? Pieniądze, sponsorzy, medialny rozgłos wokół planowanego wyczynu? Otóż nic bardziej mylnego. Za to zabierzemy się po powrocie z... treningu.

To właśnie trening, szeroko rozumiane przygotowanie kondycyjne i techniczne, powinno teraz stać się dla nas priorytetem i pozostać nim aż do dnia wyjazdu. Dla wyczynowców, w każdej dziedzinie, ta prawda jest oczywistością. Jednak nie powinni o niej zapominać także – a może tym bardziej – ci, którzy na ekstremalną wyprawę wybierają się po raz pierwszy. To właśnie oni mają nieraz przed sobą wiele pracy, zarówno w dziedzinie ogólnego przygotowania kondycyjnego, jak i zdobycia konkretnych umiejętności. Nagrodą za włożony wysiłek będzie szybki i znaczny progres, najbardziej zauważalny właśnie na początku sportowej drogi.

Jak się dobrze przygotować? Inaczej będziemy się przygotowywać do wyprawy wspinaczkowej, inaczej do rowerowej, żeglarskiej, narciarskiej, konnej, pieszej. Najważniejsze, aby nasze przygotowania odbywały się według konkretnego, przemyślanego planu, realizowanego systematycznie. Najgorszy jest w takich wypadkach słomiany zapał typu „Cały tydzień wytrzymałam trenując według programu, ale teraz już nie mam tyle czasu". Podobnie będzie z chaotycznymi zrywami: „Oj, za dużo imprez ostatnio, odbiję to sobie trenując non-stop w długi weekend" czy odkładaniem treningu na później. Najlepiej, jeśli przyszli wyprawowi partnerzy przygotowują się wspólnie. Zarówno osobom początkującym, jak i zaawansowanym, w ułożeniu programu treningowego i utrzymaniu dyscypliny przy jego realizacji, wiele dać może pomoc profesjonalnego trenera.

Jako, że wiele wypraw ekstremalnych wymaga posiadania specjalistycznych umiejętności, w długoterminowym harmonogramie przygotowań nie może zabraknąć miejsca na odbycie odpowiednich kursów bądź odświeżenie nabytej niegdyś wiedzy. Nie wystarczy kupić sprzęt, trzeba jeszcze nauczyć się nim posługiwać. Gdy brak sił zmusi nas do odwrotu spod samego szczytu góry, nie będziemy mogli nadrobić zlekceważonego treningu czy niezrealizowanego wyjazdu aklimatyzacyjnego. Albo jeśli kolega wpadnie na lodowcu do szczeliny - wtedy rownież nie będzie czasu na przypominanie sobie, jak robiło się „flaszencug".