STYL ŻYCIA

Kwiatowe Bomby

Tekst: Anna Plaszczyk, zdjęcia: materiał prasowy

18 marca 2017

Bombardowanie zieleni miejskiej kulami z nasionami to szybki i skuteczny sposób na uprawianie miejskiej partyzantki ogrodniczej. Dzięki temu w prosty i ekologiczny sposób możemy pokolorować miejską przestrzeń!

Iga Kołodziej, architekt krajobrazu i miejski ogrodnik, postanowiła pokolorować miejskie przestrzenie „niczyje", często niedostępne, ogrodzone i szaro-bure. Uczy wszystkich zainteresowanych, jak wykorzystywać do tego celu starożytne bomby nasienne. Niegdyś służyły one do bezpiecznego przechowywania nasion do kolejnego sezonu. Dziś mogą posłużyć do ożywienia zapomnianych trawników i zaniedbanych rabatek.

Ponowne „odkrycie" bomb nasiennych zawdzięczamy Japończykowi Masanobu Fukuoka, praktykującemu ogrodnictwo przy minimalnej ingerencji w naturę. Pomysł ten szybko zaadaptował i rozwija dziś na całym świecie ruch partyzantki ogrodniczej.

Do wykonania bomb kwiatowych potrzebujemy gliny, ziemi lub kompostu, wody i nasion. – Jak zrobić własne bomby? Mieszamy glinę, kompost/ziemię i nasiona – tłumaczy Iga Kołodziej – Richard Reynolds, najsłynniejszy ogrodniczy partyzant, poleca proporcje 5:1:1, ale przyznam się uczciwie, że ja raczej eksperymentowałam z proporcjami – dodaje.

Glinę kupić można w sklepach dla ceramików i plastyków. Nasiona – w niemal w każdym markecie. Najlepiej wybierać te, które nie potrzebują „opieki" czy dużej ilości wody. Zasiane w ten nietypowy sposób – po wykiełkowaniu będą przecież musiały poradzić sobie same. Iga Kołodziej radzi też, by nie używać do tego celu kwiatów obcych dla flory Polski. W ten sposób możemy przypadkowo sprowadzić poważną konkurencję dla krajowej roślinności i zaburzyć ekosystem. Listę gatunków obcych znajdziecie na stronie Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. Do nasion, wymieszanych z gliną, dodajemy wodę, aby masa miała konsystencję gęstego ciasta i lepimy kule.

Bombardując miasto kulami kwiatowymi pomagamy również pszczołom i innym owadom, którym coraz trudniej żyć w miejskiej, wyasfaltowanej po horyzont dżungli. Im więcej takich kwiatowych bomb upadnie na podatny, niezagospodarowany przez nikogo grunt, tym większa szansa na wzmocnienie miejskiego ekosystemu.

– Kiedy bomby wyschną, możemy zacząć pokojowe wysadzanie miasta – mówi Iga Kołodziej – Podrzucamy je na zaniedbane przestrzenie w mieście, najlepiej po deszczu, ale jeśli akurat jest sucho, to glina zabezpieczy nasiona aż do czasu, kiedy będzie padać – radzi. Ci, którzy na ich produkcję nie mają czasu – mogą je również kupić. Kabloom to prawdziwe granaty ogrodnicze, wypełnione nasionami i ziemią. Są wśród nich granaty kocimiętkowe, na punkcie których oszaleją wszystkie okoliczne koty, słonecznikowe czy tymiankowe. Można je kupić tu: Kabloom.

Iga Kołodziej działa w kolektywie Sie-Je w mieście. W ramach Okna na Warszawę prowadziła warsztaty z lepienia kwiatowych bomb. Prowadzi również blog o architekturze krajobrazu i miejskim ogrodnictwie: Mint&Lavender.